W tak zwanym międzyczasie i gorzkimi żalami o zimnie.

Piszę dziś do Was w międzyczasie. Pomiędzy jednym eksperymentem a drugim. Między zieloną herbatą  i totalnym zamuleniem ze zmęczenia. A także pomiędzy świetami i nowym rokiem 😉

W tym roku święta u mnie zostały odwołane. Okej – były, ale wyglądały jak zwykły weekend. Domowe porządki, gotowanie, Netflix, wino… Nic specjalnego. No, może poza tym, że miałam wolną sobotę, a to nie zdarzyło się od bardzo dawna. Rodzice, nie pozwalajcie swoim dzieciom pracować jako akademicy. To bardzo szkodliwe dla ilości wolnego czasu i psychiki. Zresztą, co to za święta kilkaset kilometrów od reszty rodziny? Pff… lepiej więc było całkowicie je zignorować 😉

Za to jeszcze przed świętami wydziergałam kilka drobiazgów, jako dodatek do kartek świątecznych. Ze wzoru od lalylala (klik) powstały dwa rude jelonki i jedna srebrna szyszka 🙂 Dodałam jeszcze szaro-czerwony sznurek na górze, więc z powodzeniem mogą służyć jako zawieszki na choinkę. Na szybko trzasnęłam zdjęcie, zaraz przed wpakowaniem ich do kopert i wysłaniem do Polski.

W wigilię zaszalałam dziewiarsko. Narzuciłam na druty sweter. Mój pierwszy w życiu sweter! 😀 Powstaje on z cudnej włóczki Merino DK Twist od 7oczek, w nieziemskim kolorze Grafit, z nieiwlekim dodatkiem innego ciemnoniebieskiego DK z tejże firmy 🙂 Wzór to Greystone. Zdecydowałam się na niego, bo wyglądał dośc ciekawie przez teksturę na plecach, a jednocześnie na niezbyt trudny dla początkujących swetrorobów. Będę meldować o moim postępach na placu boju.  Na zdjęciu poniżej jest stan z końca świąt (u mnie to 25 grudnia). Obecnie jest go nieco więcej. Jeszcze kilka rządków i będę oddzielać rękawy od reszty 🙂

To by było na tyle, jeśli chodzi o raport rękodziełowy. A nie, nieprawda, powstało jeszcze trochę skarpet w międzyczasie. Ale o nich nie warto wspominać za wiele – zwykłe proste skarpety, nie ma czym się chwilić. Pochwalę się po następnej parze, obiecuję! Wyznam, że polubiłam się z robieniem skarpet. Jestem już w stanie zrobić całość bez zaglądania do wzorów czy notatek. Lubię własnoręcznie skarpety tym bardziej, odkąd zaczęłam je nosić tej zimy.

Wydawać by się mogło, że w Portugalii jest ciepło. No ciepłe kraje, jednym słowem. Jest to prawda, ale tylko w lecie. W zimie dochodzi do kuriozalnej dla mnie sytuacji, kiedy czasem  kurtkę ubiera się nie przy wychodzeniu na zewnątrz, ale przy wchodzenia do środka. O ile bowiem temperatura na zewnątrz waha się od 5 – 15stC i jest całkiem przyjemniej według naszych standardów, to w mieszkaniach mamy totalny ziąb przy jakieś pięć miesięcy w roku. We wszystkich mieszkaniach, w których mieszkaliśmy dotychczas temperatura w zimnych miesiącach wynosi około 11-14 stC. I nie, nie mieszkamy w żadnych slumsach, tylko w jednej z droższych okolic Lizbony (bo blisko do pracy :P). Bierze się to z okropnego budownictwa. Budynki nie są w żaden sposób izolowane termicznie – jedynie co jest, to cegły i pustaki. Okna są nie otwieralne, ale przesuwne, przez to niesamowicie nieszczelne, do tego wykonane z aluminiu i pojedynczej szyby. Dostłownie, przystawia się rękę do okna i czuje powiewy zimnego powietrza. Do tego ogrzewanie centralne zwyczajnie nie istnieje, poza najnowszymi i superdogimi mieszkaniami, na któe nikogo nie stać. Zostaje dogrzewanie nieszczelnych mieszkań piecykami na prąd, co bardzo boli po kieszeni i bardzo niewiele daje. Do tego dochodzi wszechobecna wilgoć, w końcu mieszkamy nad samym Atlantykiem. Potęguje to uczucie zimna, a w dodatku niesamowicie przypiesza rozwój pleśni. Na wszystkim – ściany, meble, uszczelki okienne, buty… Ostatnio znaleźliśmy kołnierzyk bawełnianej koszuli (wypranej i wyprasowanej!) z wartwą pleśni po kilku miesiącach nieużywania!. Jakby ktoś pytał, to moje włóczki żyją sobie w zamkniętych plastikowych workach. Pamiętam, że w Polsce czesto używałam nawilżacza powietrza, by nieco zlikwidować suchość od ogrzewania. Tutaj mamy wielki, elektryczny osuszacz powietrza, który wyciąga kilka litrów wody z powietrza dziennie. Wciąż jest wilgotno, ale przynajmniej ubrania schną po praniu trzy – cztery dni, a nie dwa tygodnie z zapachem grzyba gratis 😉 kiedy więc Twój zawsze przegrzewający się Samiec prosi Cię o wydzierganie mu wełnianych skarpet domowych, to wiedz, że coś się dzieje. Podsumowując, Portugalia jest ciepłym krajem. Tyle tylko, że z absolutnie okropnym budownictwem…

Dlatego życzę nam, aby było nam ciepło i przytulnie w nadchodzącym 2017 roku! 😉

One thought on “W tak zwanym międzyczasie i gorzkimi żalami o zimnie.

Leave a comment