Zmiany życiowe i czapka w drzewka.

Witam wszystkich po długaaaaśnej przerwie! 🙂

Nawet boję się sprawdzać, ile czasu minęło od czasu napisania ostatniego posta. Prawda jest taka, że przez ostatnie miesiące nie miałam czasu ani pisać, ani tworzyć czegokolwiek, o czym pisać byłoby warto. Jest to nierozłącznie związane z tym, że rok 2017 jest absolutnie szalony. Praca (zwana również doktoratem lub złem wcielonym) przybrała jakieś absurdalne tempo. Publikowanie wyników, eksperymenty, żeby więcej wyników wyprdukować, i trzy konferencje żeby te wyniki pokazać na żywca. Dochodziło do tego, że trzy dni dni po powrocie z tygodniowej konferencji w USA wsiadałam w samolot do Japonii, na kolejną kilkudniową konferencję. Punkt kulminacyjny nastąpił w lecie, kiedy pisałam książkę pod tytułem “PhD thesis”, czyli rozprawa doktorska (czy jak to się po polsku nazywa). No i nie dość, że trzeba było to napisać w półtorej miesiąca, to jeszcze trzeba było to później obronić. I kiedy tu dziergać czy robić cokolwiek innego, pożytecznego?! Na osłodę, na okładce mojego doktoratu figurują wielkie, wtdziergane przeze mnie modele chromosomów i jądra komórkowego z poplątanej włóczki, a na końcu suplementów znajduje się wzór dziergania tychże chromosomów 😉 Na szczęście pod koniec października udało mi się “wywalczyć” tytuł doktora biologii molekularnej i po jakichś dziesięciu latach przestać być w końcu studentką 😉 Teraz, jako wolny człowiek staram się ogarnąć nieco. Znów mogę jeść i spać, no i powoli wracam do dziergania 😉 Głównie są to bezmyślne skarpety, ale o nich będzie innym razem! Wraz z odzyskaniem kilku minut dziennie na dzierganie, pozbyłam się ostatnio ponad kilogram moich włóczek. Zakończenie doktoratu oznacza dla mnie jeszcze jedną rzecz – przeprowadzkę do innego kraju. Żeby owa przeprowadzka przebiegła w sposób mało problemowy, muszę pozbyć się część dobytku. Tyczyło się to również mojego stashu włóczkowego. Dlatego moje zapasy z Włoczek Warmii i parę innych pojechało już do nowych domów 🙂 Mam jeszcze kilka ciekawych motków na polskiej grupie na Ravelry, jakby coś był zainetersowany 😉 Eh, zmiany, zmiany 🙂

Okej, wracając do dziergania! Jednym z ostatnich niepokazywanych na blogów udziergów jest czapka. Wszystkie dziergane przeze mnie czapki są z włóczki grubości worsted albo aran, więc raczej grubaśne. Naszła mnie ochota na jakąś cieńszą dzianinę. Wydłubałam z zapasów Trochę Filcolany Arwetty w kolorach beżowym i szarym, a także motek cudnego ręcznie farbowanego KolorLove z MagicLoop w kolorze Szczypta kurkumy. Wzór, który mnie zauroczył to Deep Woods Toque. Nigdy co prawda nie próbowałam techniki color work, ale stwierdziałam, że jak to z wszystkim w dzierganiu – obejrzę ze dwa tutoriale na jutubie i się nauczę, żaden problem. Chciałabym być tak pewna siebie w innych dziedzinach życia 😛 Dziergałam trzymając szarą nitkę zwyczajnie dla mnie, w lewej ręce, a żółtą nitkę w prawej, po angielsku. Po jakimś czasie zaczęło jakoś to iść, ale trzymanie napięcia włóczki przy angielskim stylu to wciąż dla mnie czarna magia.

Niestety, przy pierwszym podejściu zrobiłam dwa duże błędy. Po pierwsze, użyłam o rozmiar mniejszych drutów (2.25mm zamiast 2.75), bo stwierdziłam, że mam małą głowę i wiecznie zbyt lużne czapki, a ludzie w swoich projetkach narzekali, że muszą zmniejszac ilośc oczek, bo ściagach jest zbyt luźny przy 2.75. Jakiś cudem, czapka wyszła przyciasna, nawet na moją mikrogłowę. Dodatkowo, mały ściagacz ściągał mi dodatkowo oczka z moijego colorworku. Co gorsza, zrobiłam jeszcze jeden błąd. W schemacie drzewek trzeba łapać kontrastową nitkę z tyłu koloru głównego, tworząc zaczepienie nitki, by nie była kilometrowa (floats). I tak właśnie robiłam, tylko że zawsze łapałam nitki w tym samych miejscach w schemacie, powiedzmy przykładowo, że zawsze było to oczo 1 i 7 ze schamatu. Wskutek tego doszłam do połowy czapki i moja pozaczepiana z tyłu nitka ściagała dość mocno tworząc bardzo wyraźne pionowe linie i silne pofalowanie czapki. W trakcie szperania po internetach, czy to normalne i się później zblokuje, znalazłam informację, że nie należy łapać floatów w tych samych miejscach, tak jak to zrobiłam, bo się takie właśnie artefakty robią 😛 Błąd początkującego, eh… Sprułam się połowę czapki i zaczęłam od nowa. Poprawiłam ściągacz (druty 2.75mm tym razem) i wprowadziłam nieco chaosu do pozycji łapania nitek i wyszło o wiele lepiej! W końcu mama czapkę, która pasuje i jest doś cienka! Bardzo spodobał się nie wzór w drzewka. Wiem, że na wełnie superwash z merynosa colorwork nie wychodzi tak ładnie jak na bardziej gryzącej, surowej wełnie, ale i tak efekt mega mi się podoba 🙂 Na pewno za jakiś czas spróbuję kolejnego projektu zawierającego żakardowe elementy.Do czapki dołożyłam szary pompon ze sztucznego futra. Chciałam brązowo-kremowy, ale cóż… Nie miałam skąd do dorwać w tak krótkim czasie, miałam w domu jedynie szary, a czapka jest mi potrzebna już w tym tygodniu, bo lecę do Polski. Pompon przyszyłam tak, że mogę go łatwo usunąć i zamienić na inny, więc nic straconego, na razie chyba ujdzie 😉

Dobra, po całej powyższej epopei… poniżej są zdjecia gotowego produktu 😀 Pamiętałam nawet o zdjęciu czapki na lewej stronie, by pochwalić się floatami 😉 Zdjęcie na ludziu jest niestety mało profesjonalnym selfie (nawet nie mam specjalnego patyka!), jako że mój fotograf pojechał sobie na długo. Nie żeby reszta zdjęć była profesjonalna, ale chciaż moja lustrzanka jest lepsza niż mój Huawei 😉

DSC_0537.jpgDSC_0536.jpgDSC_0553.jpgDSC_0557.jpg20171101_insta1.jpg

W kolejnym poście mam dla Was coś z zupełnie innej baczki – napiszę kilka słów o moich ulubionych kosmetykach z polskiej firmy Pixie Cosmetics, które notabene czają się w tle powyższych zdęć, taki sneak peak 😉 W piątek wybywam na tydzień do Polski, postaram się wypuścić nowy wpis zaraz po powrocie.

Do zobaczenia, tym razem wkrótce! 🙂

 

Greystone Cardigan.

Od dawna chciałam wydziergać sweter. Zaczełam dziergać niecałe 3 lata temu i zawsze wydawało mi się, że swetry to takie ośmiotysięczniki dziewiarskich umiejętności. Że na pewno trzeba znać niesamowicie dużo różnych technik, wszystko musi być absolutnie równo, precyzyjnie i absolutnie zgodnie ze wzorem, bo inaczej za nic w świecie nie będzie pasował i tylko zmarnuję dużo czasu i złota, a sweter będzie nadawał się wyłącznie do szuflady.

Sweter, o którym mowa w dzisiejszym odcinku, zaczął się od specjalnej włóczki – DK Twist od 7oczek w kolorze Grafit.. Pod koniec 2016 kupiłam cztery motki z zamiarem wydziergania Void Shawl. Kiedy jednak wyjęłam tą cudną, nierealnie wręcz mieniącą się włóczkę, uznałam, że nie jest wystaczająco jednolita na Void, i musi zostac czymś innym. Mając taką ilość wełny padło na mój pierwszy w życiu sweter. Włóczka jest grubości DK, więc wybrałam odpowiedni wzór, by nie bawić się zbytnio w przeliczanki. Poszłam na Greystone autorstwa, głównie ze względu na prostą konstrukcję i fajną teksturkę na plecach. Domówiłam jeszcze jeden motek Grafitu i do tego kontrastowy motek Denim na bazie Crazy DK, również od 7oczek i poszłooooo!

Sweter zaczęłam w wigilijny wieczór 2016 roku. I tak spędzaliśmy święta razem z moim Samcem tylko we dwójkę, więc ilość innych atrakcji nie urywała tyłka. Dzierganie swetra zajęło około trzy miesiące. I tak nieźle jak na ilość wolnego czasu, którym dysponuję. W dodatku w międzyczasie powstały ze dwie pary skarpet i rękawiczki dla Samca, które miały wysoki priorytet ze względu na lodowe piekło, którym są portugalskie wnętrza zimą (patrz – poprzedni post).

Sweter dość mocno odbiega od oryginalnego wzoru. Robiłam go raczej, by pasował dośc luźno na mnie, więc często go mierzyłam i nie przejmowałam się szczególnie ilościami oczek ze wzoru. Wolałam, żeby wyszedł raczej nieco luźny po blokowaniu, niż zbyt mały. W założeniu wzoru, kardigan jest typu open front, natomiast mi zależało na tym, by był zapinany, dlatego zanim oddzieliłam rękawy zaczełam jednocześnie rozszezrzać przód swetra, by powstał dekolt w kształcie litery V. Do tego dorobiłam dziurki i doszyłam guziki (guziki sa ze sklepu amalalana, sporo osób o nie pytało). Guziki stanowią bardzo fajny, moim skromnym zdaniem, kolorystyczny akcent w szarym, “poważnym” swetrze 😉 Dziurki na guziki zrobione są metodą one row buuton hole, dla wzmocnienia dziurki. Kolejną modyfikacją było zastosowanie 1×1 twisted rib na mankietach, dolnym ściagaczu i plisie. Zwykły 1×1 ze wzoru wyglądał dość niechlujnie w moim wykonaniu. Wszystkie ściągacze były zamknięte metodą tubular bind off, według filmiku od Very Pink Knits. Sweter jest także sporo krótszy niż oryginał, a rękawy szersze, by był bardziej wygodny i można było narzucać go na wiele warstw.

Generalnie jestem bardzo zadowolona z końcowego efektu 🙂 Zwałaszcza nieźle, jak na pierwszy w życiu wlasnoręczny sweter! Chyba połknęłam swetrowego bakcyla, bo już się czasję na Jolie od Polka Knits 🙂

Do zobaczenia!

||

I wanted to make a sweater for quite a long time. But I’ve always assumed that a sweater requires the highest possible level of knitting abilities, that I, knitting for less than 3 years, simply do not have. I wasn’t particularly keen on investing lots of time and gold into something that will live in a drawer, cause of course if I had knit, it would be perfectly unwearable.

Nonetheless, it happened that I was left with 4 skeins of DK, that I planned to make a Void Shawl of. When I saw the yarn, all its uncanny beauty and all the unreal shades, I decided it wouldn’t really look great in Void, that requires something more solid. Therefore I made a brave decision to try to make a sweater. I have picked a pattern suited for DK yarn, called Greystone, mostly due to its fabulous texture on the back. I had to order one more grey skeins and one blue for the contrast, aaaaaand I went on with it!

The cardigan was cast on on Christmas Eve of 2016. The entire sweater took around 3 months to make. I reckon it’s not that bad, considering the small amount of knitting time I can afford, and the fact that I made two pairs of socks and a pair of gloves for my Male in the meantime.

The cardigan is quite heavily modified. I tried it on a lot to make it fit and be quite comfy. The original pattern is an open front cardi, but I wanted to be able to button it up, so before splitting for arms, I’ve started to do front increases at the same time, to get a V-shaped neckline. In addition, I’ve added buttonholes and buttons (from amalalana shop, if you’re curious). I love the buttons, they add some nice detail for my grey, ‘serious’ sweater 🙂 Also, I did 1×1 twisted rib, instead of 1×1 ribbing from the pattern. All binds off were done using the tubular bind off, according to Very Pink Knits video tutorial.

At the end, I quite like the end product 🙂 It’s not bad, especially taking into account is my first sweater ever! I think I got a sweater – knitting bug, I’m already getting my head around making a Jolie by Polka Knits 🙂

Until next time!

Dane techniczne: || Technical details:

  • Włóczka | Yarn – 1) 7oczek, Merino DK Twist, Grafit ( prawie 5 motków | almost 5 skeins);  2) 7oczek, Merino Crazy DK, Denim (prawie 1 motek | almost 1 skain)
  • Druty | Needles – 3.75 & 3.25mm HuyaHiya Sharp, 4inch
  • Wzór | Patten – Greystone by Sarah Cooke (mocno zmodyfikowany | heavily modified)

 

DSC_0015

DSC_0020

DSC_0023

DSC_0025

DSC_0031

DSC_0037

DSC_0032

DSC_0033

DSC_0041

DSC_0042

DSC_0048

W tak zwanym międzyczasie i gorzkimi żalami o zimnie.

Piszę dziś do Was w międzyczasie. Pomiędzy jednym eksperymentem a drugim. Między zieloną herbatą  i totalnym zamuleniem ze zmęczenia. A także pomiędzy świetami i nowym rokiem 😉

W tym roku święta u mnie zostały odwołane. Okej – były, ale wyglądały jak zwykły weekend. Domowe porządki, gotowanie, Netflix, wino… Nic specjalnego. No, może poza tym, że miałam wolną sobotę, a to nie zdarzyło się od bardzo dawna. Rodzice, nie pozwalajcie swoim dzieciom pracować jako akademicy. To bardzo szkodliwe dla ilości wolnego czasu i psychiki. Zresztą, co to za święta kilkaset kilometrów od reszty rodziny? Pff… lepiej więc było całkowicie je zignorować 😉

Za to jeszcze przed świętami wydziergałam kilka drobiazgów, jako dodatek do kartek świątecznych. Ze wzoru od lalylala (klik) powstały dwa rude jelonki i jedna srebrna szyszka 🙂 Dodałam jeszcze szaro-czerwony sznurek na górze, więc z powodzeniem mogą służyć jako zawieszki na choinkę. Na szybko trzasnęłam zdjęcie, zaraz przed wpakowaniem ich do kopert i wysłaniem do Polski.

W wigilię zaszalałam dziewiarsko. Narzuciłam na druty sweter. Mój pierwszy w życiu sweter! 😀 Powstaje on z cudnej włóczki Merino DK Twist od 7oczek, w nieziemskim kolorze Grafit, z nieiwlekim dodatkiem innego ciemnoniebieskiego DK z tejże firmy 🙂 Wzór to Greystone. Zdecydowałam się na niego, bo wyglądał dośc ciekawie przez teksturę na plecach, a jednocześnie na niezbyt trudny dla początkujących swetrorobów. Będę meldować o moim postępach na placu boju.  Na zdjęciu poniżej jest stan z końca świąt (u mnie to 25 grudnia). Obecnie jest go nieco więcej. Jeszcze kilka rządków i będę oddzielać rękawy od reszty 🙂

To by było na tyle, jeśli chodzi o raport rękodziełowy. A nie, nieprawda, powstało jeszcze trochę skarpet w międzyczasie. Ale o nich nie warto wspominać za wiele – zwykłe proste skarpety, nie ma czym się chwilić. Pochwalę się po następnej parze, obiecuję! Wyznam, że polubiłam się z robieniem skarpet. Jestem już w stanie zrobić całość bez zaglądania do wzorów czy notatek. Lubię własnoręcznie skarpety tym bardziej, odkąd zaczęłam je nosić tej zimy.

Wydawać by się mogło, że w Portugalii jest ciepło. No ciepłe kraje, jednym słowem. Jest to prawda, ale tylko w lecie. W zimie dochodzi do kuriozalnej dla mnie sytuacji, kiedy czasem  kurtkę ubiera się nie przy wychodzeniu na zewnątrz, ale przy wchodzenia do środka. O ile bowiem temperatura na zewnątrz waha się od 5 – 15stC i jest całkiem przyjemniej według naszych standardów, to w mieszkaniach mamy totalny ziąb przy jakieś pięć miesięcy w roku. We wszystkich mieszkaniach, w których mieszkaliśmy dotychczas temperatura w zimnych miesiącach wynosi około 11-14 stC. I nie, nie mieszkamy w żadnych slumsach, tylko w jednej z droższych okolic Lizbony (bo blisko do pracy :P). Bierze się to z okropnego budownictwa. Budynki nie są w żaden sposób izolowane termicznie – jedynie co jest, to cegły i pustaki. Okna są nie otwieralne, ale przesuwne, przez to niesamowicie nieszczelne, do tego wykonane z aluminiu i pojedynczej szyby. Dostłownie, przystawia się rękę do okna i czuje powiewy zimnego powietrza. Do tego ogrzewanie centralne zwyczajnie nie istnieje, poza najnowszymi i superdogimi mieszkaniami, na któe nikogo nie stać. Zostaje dogrzewanie nieszczelnych mieszkań piecykami na prąd, co bardzo boli po kieszeni i bardzo niewiele daje. Do tego dochodzi wszechobecna wilgoć, w końcu mieszkamy nad samym Atlantykiem. Potęguje to uczucie zimna, a w dodatku niesamowicie przypiesza rozwój pleśni. Na wszystkim – ściany, meble, uszczelki okienne, buty… Ostatnio znaleźliśmy kołnierzyk bawełnianej koszuli (wypranej i wyprasowanej!) z wartwą pleśni po kilku miesiącach nieużywania!. Jakby ktoś pytał, to moje włóczki żyją sobie w zamkniętych plastikowych workach. Pamiętam, że w Polsce czesto używałam nawilżacza powietrza, by nieco zlikwidować suchość od ogrzewania. Tutaj mamy wielki, elektryczny osuszacz powietrza, który wyciąga kilka litrów wody z powietrza dziennie. Wciąż jest wilgotno, ale przynajmniej ubrania schną po praniu trzy – cztery dni, a nie dwa tygodnie z zapachem grzyba gratis 😉 kiedy więc Twój zawsze przegrzewający się Samiec prosi Cię o wydzierganie mu wełnianych skarpet domowych, to wiedz, że coś się dzieje. Podsumowując, Portugalia jest ciepłym krajem. Tyle tylko, że z absolutnie okropnym budownictwem…

Dlatego życzę nam, aby było nam ciepło i przytulnie w nadchodzącym 2017 roku! 😉

Pan Szyszek czy Pan Karczoch? || Mr Pine Cone or Mr Artichoke?

W końcu udało mi się znaleźć jakiś poranny promyk światła, by zrobić zdjęcie rękawiczkom bezpalcowym, których sneak-peak pokazałam w poprzednim poście 🙂 Zrobione z Baby Alpaka Silk od Dropsa, bo  uwielbiam to połączenie kolorystyczne oraz jestem ciekawa, jak na alpakę zareaguję moja mama, dla której rękawiczki powstały. Dodałam mały detal w postaci ręcznie robionych guziczków w kształcie skarabeuszków. Moja mama jest wielką fanką starożytnego Egiptu i mam nadzieję, że spodoba jej się ten drobiazg 🙂  Teraz, skoro zdjęcia już postały, mogę spakować rękawiczki – te, i brązowe merynosowe mitenki, które również gościły ostatnio na blogu, i wysłać je do Polski, zanim zima się skończy.

||

Finally I’ve found a little bit of a morning sunshine to get some photos of my latest fingreless gloves, of which I showed you a sneak-peak the last time 🙂 They’re made of Drops’ Baby Alpaca Silk I had in my stash, mostly cause I love this colour combo, but also I’m quite curious of how my mum’s skin will react to alpaca fibre. I’ve added some handmade ceramic buttons shaped like little scarabs. My mum is a big fan of the ancient Egypt, so I hope she’ll like this small detail 🙂 And now, since the photos were already made, I can finally pack those and the previous pair I’ve made, and send them away to Poland so that she can wear them before the winter ends.

W tak zwanym międzyczasie dłubię sobie powoli szal Wild&Free Amanity (pokażę go pewnie kolejnym razem) oraz szlifuję moje umiejętności szydełkowe 😉 Natknęłam się na Ravelry na słodkie, świąteczno-zimowe malutkie maskotki od lalylala. Najbardziej spodobał mi się zestaw z szyszką, jelonkiem i bałwankiem 🙂 Miałam nieco wątpliwości, czy podołam wzorowi, jako że mój zakres wiedzy o szydełkowaniu ograniczał się do magicznego kółka i półsłupków. Tylko tyle, bo tyle właśnie wystarczy do robienia ośmiorniczek dla wcześniaków, a był to mój jedyny dotychczasowy kontakt z szydełkiem. Ale ten jelonek i szyszeczka tak słodko wyglądają na zdjęciach, a w opisie na Ravelry jest napisane, że jest odpowiedni też dla beginnerów…

Przez zamówieniem oczek i włóczki odpowiedniej do projektu postanowiłam więc przećwiczyć wzór trochę na sucho i zobaczyć, czy mój mózg w ogóle jest w stanie ogarnąć ten pattern. Okazało się, że wcale nie jest tak źle! Z pomocą youtuba nauczyłam się oczka zamykającego, half-double crochet, double crochet, triple crochet, dzierganie przez tylko przednie lub tylnie pętelki, bardziej zaawansowane zmniejszanie i zwiększanie ilości oczek… i tak w dwa wieczory powstał mój pierwszy prototypowy Pan Szyszek! 🙂 A właściwie Pan Karczoch, bo mój Samiec uznał, że na szyszkę to on nie wygląda 😉 Zamówiłam już polecaną włóczkę w polecanych kolorach i za jakieś dwa tygodnie będę mogła wydłubać więcej tych śliczności 🙂  Rano mój Karczoch wyglądał jak na pierwszym zdjęciu poniżej, a teraz dorobił się już włóczkowych oczek i rączek 🙂

||

Besides I’m slowly making my way through Amanita’s Wild&Free Shawl and polishing a bit my crocheting skills 😉 I stumbled upon some really cute winter-y or Christmas-y toy/ornament patterns by lalylala. I loved especially a set of a little pine cone, a stag and a snowman 🙂 I was in a bit of a doubt whether I can manage to actually complete those patterns. My knowledge of crochet techniques consisted solely of magic ring and single crochet. But the little stag and a pine cone looked at my out of the pattern pages and were just so cute, that I decided to go for it, especially since the pattern page said it is suitable for beginners…

But before ordering the proper yarn for the project I wanted to try it out first, just to make sure I will be able to actually complete it. I chose the pine cone and it turned out not to be so bad! I had to youtube a lot to lead stuff like half double crochet, double crochet, triple crochet, crocheting only through the front or the the back loop, various decreases and increases… and in a matter of two evenings I got my first prototype Mr Pine Cone 🙂 Well, actually, due to the colours I had available, my Male refused to acknowledge his identity as a pine cone, saying that he’s rather Mr Artichoke, 😉 Now I’ve just ordered the proper yarn in the proper colours and in around two weeks I will be making more of those sweeties 🙂 On the first photo below is how Mr Artichoke looked in the morning. By now he got sewn some yarn eyes and got little arms 🙂

img_20161113_103306


Do zobaczenia wkrótce!

||

See you soon

Ewa

Szybki sneak peek 

Ludzie, udało mi się w końcu skończyć skarabeuszowe rękawiczki! 🙂 To te niebieskie, z ceramicznymi guziczkami – skarabeuszkami. Rękawiczki są zrobione z Dropsowego Baby Alpaca Silk, głównie po to, by sprawdzić jak przyszła właścicielka rękawiczek reaguje na alpakę. Zarówno te, jak i brązowe mitenki z poprzedniego posta są prezentem dla mojej mamy. Dobre zdjęcia rekawiczek w pełnej krasie będą kolejnym razem, obiecuję 😉 

Obecnie zaczęłam pracę nad bardzo nerdowskim projektem – poduszką w kształcie rezystora 😉 Ale o tym będzie innym razem!
Powoli czyta się książka “Małe życie”, którą kupiłam kiedyś na promocji w Virtualo.pl. Idzie mi dość opornie. Długa, momentami ciężka treść i nieco wkurza mnie tłumaczenie… Chyba będę zmuszona przeplatać z czymś lżejszym(kusi mnie nowy tom o Jakubie Wędrowyczu :P). Nie pomaga też fakt, że czas na czytanie konkuruje z czasem przeznaczonym na kursy z Coursery, i kursy wygrywają dość czesto… 

A tak na marginesie, oddalmy się na moment od książek w stronę kina – kto był na Doctor Strange, łapka w górę! Kto nie był, a przepada za filmami ze stajni Marvela, niechaj biegnie i ogląda 😛 czekałam na ten film chyba za dwa lata i powiem tylko tyle, że absolutnie się nie zawiodłam i mam ochotę obejrzeć jescze z dziesięć razy 🙂

Miłego dnia wszystkim!

    Ewa

|| 

The English version shall be added tomorrow. Hopefully. 😉

Anonimowi Ośmiornicoholicy oraz kolejne bezpalczatki || Octopusholics Anonymous plus another pair of fingerless mitts

###Oczywiście napisałam całego posta na telefonie i kiedy już był cały gotowy, to wziął się i przepadł. Rozumiecie więc, że wszystko co zostało napisane później będzie podszyte goryczą i zniechęceniem, bo naprawdę nienawidzę tego robić 😛

### Obviously, just as I wrote the entire post on my phone, it just got broken and lost. I had to rewrite everything from the scratch, so everything will be soaked with bitterness and resignation, as I really hate to do this 😛

Ostatnio popadłam w manię tworzenia ośmiorniczek na akcję Ośmiorniczki dla wcześniaków. Z Safranu Dropsa tworzą się zatem kolejne kolorowe głowonogi tak szybko, jak tylko potrafię. Dużym progresem okazała się zmiana szydełek Hiya Hiya na Clover Amour. Nie dość, że mogę dziergać szybciej, to w dodatku mogę trzymać szydełko i robótkę w taki sposób, by nie niszczyć rąk. Od lat walczę z egzemą na dłoniach i nawet tarcie od bawełny potrafi zrobić mi z naskórka jesień średniowiecza.
||
So recently I went crazy about crocheting octopus-shaped toys for the charity action. Those therapeutic toys will be given to hospitals to the prematurely born babies. I’m making as much of them as I can and the vibrant colours of Drops’ Safran make it so much fun! I’ve changed from Hiya Hiya hooks to Clover Amour and not only the speed of crocheting increased, but I can finally hold the toy and the hook in a way that doesn’t irritate my eczema-prone hands.

image

Oprócz tego stworzyłam też bezpalcowe mitenki według wzoru Moirai Mitts, które są prezentem dla mamy. Tak po prawdzie, to wydziergałam jej już kilka tygodni temu, ale dopiero dzisiaj zmusiłam się do wszycia końców. To zdecydowanie mój najmniej ulubiony etap dziergania…
||
Besides that,I’ve also created some fingreless mitts from the Moirai Mitts pattern, that are a gift for my mum. To be perfectly honest, I’ve done theknitting part some weeks ago already,but only today I’ve forces myself to weave in the ends. That’s definitely a part of knitting process that I like the least…

image

image

image

image

W bliskich planach mam kolejną parę dłoniogrzejek, tym razem bezpalcowe rękawiczki z dodatkiem ręcznie robionych ceramicznych guziczków w kształcie skarabeuszy, które kupiłam od TilesAndMosaicStudio na Etsy 🙂
||
And I have one more pair of handwarmers in mind. This time it will be a pair of fingerless gloves with some awesome handmade ceramic scarab buttons I bought from TilesAndMosaicStudio on Etsy 🙂

image

Przed moim fiaskiem z przepadnięciem pierwszej wersji tego posta była tu jeszcze jedna sekcja, bardziej taka z ględzeniem niż z czymkolwiek innym, ale słabo mi się robi na samą myśl o rekonstruowaniu tego, więc sobie odpuszczę. Miłego nadchodzącego tygodnia wszystkim 🙂
||
Before the great catastrophe with the previous version of this post, I had one more random section here, but it makes me feel dizzy when I think of recreating it here once more, so I will just let it go for now. Have a nice coming week everyone 🙂

    Ewa

Zboczenie zawodowe, czyli dzierganie chromosoma.  || What did this job do to me, or knitting a chromosome.

Panie i panowie, oto mój obecny projekt inspirowany biologią molekularną. No bo widocznie spędzanie średnio 10ciu godzin dziennie  na gapieniu się na chromosomy w labie to za mało. Historię o tym, dlaczego pluszowe chromosomy powstają, zostawię na inny raz. Teraz tylko wrzucę zdjęcia progresu w robótce 🙂

||

Here’s just a quick sneak peek toshow off my current project – a knitted stuffed chromosome. Cause apparently spending around 10h/day in the lab looking at chromosomes is not enough for me. The story of why exactly I’m making those fluffy chromosomes will be left for the next time. Now I’ll just throw some ‘in progress’ photos at you 🙂

Wzór na chromosomy zostanie spisany i udostępniony za friko w ciągu najbliższych kilku(nastu?) tygodni, jakby ktoś chciał błysnąć swoim udziergiem na biologii 😉

||

The pattern will be written up and published in coming weeks, in case you’d want to shine in your biology class with a knitted chromosome 😉

Ewa

Ośmiorniczki na wybiegu

Dziś post bedzie nieco z innej beczki. Raczej raport z pola walki, aniżeli porządny post. Otóż mój Samiec natrafił ostatnio na fajny filmik DIY pokazujący, jak wykonać prosty light box (namiot bezcieniowy) ze stolika z IKEA. Namiot bezcieniowy to fantastyczny gadżet do robienia zdjęć przedmiotom. Tutaj jest link do filmiku, a pod spodem zamieszczam przykładowe zdjęcia uzyskane z pomocą naszego prostego light boxa skleconego ze stolika, kawałków pudełek i papieru 🙂

Modelkami na wybiegu zostały oczywiście moje urocze ośmiorniczki robione ma akcję Ośmiorniczki dla wcześników. Ostatnio głowonogi dorobiły się oczek i usteczek i czekają grzecznie na wysyłkę do Polski. 

A tak wygląda zdjęcie naszego set upu 😉

W międzyczasie tworzą się kolejne ośmiorniczki, bezpalcowe mitenki i dziergane pluszowe chromosomy (na które próbuję spisać i zredagować wzór). Będę meldować o postępach, jeśli takowe nastąpią, ale dobrze wiecie, że u mnie wszystko idzie w tempie glacjalnym, więc wstrzymam się z konkretnymi obietnicami 😉

Ewa

3 Color Cashmere Shawl

W końcu gotowy! 🙂 oto projekt, przy którym pracowałam jak pracowita pszczółka przez ostatni miesiąc. Uwielbiam ten wzór, uwielbiam włóczkę i uwielbiam produkt końcowy!

Porozmawiajmy przez chwilę o włóczce. Brązowa to Malabrigo Sock. Szara i żółta to kolorLOVE – ręcznie farbowane dzieło właścicielki sklepu magicloop. Totalnie oszalałam na punkcie tej włóczki i mój malutki zbiór powolutku rośnie 🙂

Sam szal jest cudny, leciutki i nieskromnie powiem, że szaleję za tym połączeniem kolorystycznym. To znaczy, teraz szaleję za kolorami, ale muszę Wam przyznać, że w trakcie dziergania miałam mnóstwo wątpliwości co do żółtego koloru. Zazwyczaj nie noszę żółtych rzeczy, bo jestem raczej blada z żółtymi odcieniami w cerze, przez co mam wrażenie,że w żółtych odcieniach wyglądam na trochę chorą. Miałam mały atak zwątpienia, kiedy wyjęłam z paczki żółtą włóczkę. Pamiętam dokładnie, że pomyślałam wtedy, że to najbardziej żółta rzecz, jaką kiedykolwiek widziałam. Drugim wyborem, zamiast żółtego, była zielono-morska włóczka z moich zapasów, ale cieszę się, że wyszłam nieco ze swojej strefy komfortu, bo zielonkawy chyba nie wyglądałby tu tak dobrze 🙂 Koniec końców, patrząc na skończony szal, jestem bardzo zadowolona w kolorów i przełamanie żółci ciemną szarością i ciepłym brązem było strzałem w dziesiątkę i na pewno będę nosić tę chustę do upadłego 🙂

Na pierwszym zdjęciu wyglądam na wysoką, ale to tylko dlatego, że Samiec kazał mi wejść na krzesło do tego ujęcia 😛 w zeszłym tygodniu byłam zmuszona kupić spodnie przeciwdeszczowe (nasz tegoroczny kierunek wakacyjny nie słynie z dobrej pogody), i wszystkie spodnie były tak dlugaśne, że musiałam kupić rozmiar dla… trzynastolatków 😛 cóż, przynamniej były prawie o połowę tańsze niż identyczny model dla dorosłych, więc nie mam co narzekać 😉

A, i jeszcze jedno! Mam małą sugestię “modową” dla dziergających o nieco dłuższych włosach 😉 otóż jeśli macie jakieś wolne drewniane druty pończosznicze, to wiedzcie, że fantastycznie sprawdzają się jako szpilki do włosów 😛 Kiedyś używałam sporo drewnianych drutów, ale teraz są dla mnie byt wolne i przesiadłam się na metalowe. Pewnego razu użyłam dwóch z nieużywanych już Symphony od Knit Pro (coś około 3,5mm) i wpięłam je sobie jako stabilizator rozlatującego się koka, i teraz od kilku miesięcy używam ich w tym celu prawie codziennie 😉 Przykład jest na dzisiejszych zdjęciach 🙂

||

Finally done! 🙂 Here’s the project I’ve been working on monogamously over the past month. I love the pattern, love the yarn, and love the end product!

Let’s talk about yarn for a second. The brown one is Malabrigo Sock. The yellow and grey ons are both kolorLOVE hand dyed in Poland by the owner of the magicloop shop. I am totally fangirling over this yarn. My small stash of it is slowly but steadily growing 🙂

The shawl is gorgeous, and light, and I love the colour combination, but I need to confess something. The bright yellow was added a wild decision and I regretted using it around halfway through knitting it. I usually don’t wear yellows. I am quite pale and my complexion has a bit yellowish tone to it, and for that reason I look sick while wearing yellow. I got a little bit panicked especially when my yellow yarn arrived to me in post. I remember thinking that I’ve never seen anything SOOOO yellow in my entire life. In the end, having the finished shawl in from of my eyes, I am glad I used the yellow instead of the teal I had in my stash. Sometimes it feels good to successfully push your boundaries 🙂

I look very tall on the first picture, don’t I? Well, that’s only because I was commanded to stand on a chair for this take 😛 Last week I have bought some waterproof trousers (our holiday destination is quite rainy) and they were all so long that I had to buy a size for… a 13 years old. There, I said it 😉 On the other hand, kids pants were much cheaper than the same but an adult version, so can’t really complain about my height 😉

Oh, and I have a fashion knitter – specific tip for those of you with longer hair 😉 If you have some spare wooden double pointed needles then you can successfully use them as hair pins to hold your hair bun 😛 I used to use wooden needles a lot at the beginning but now they seem too slow for me and once I stuck two of my old Symphony Knit Pro needles (3.5mm or something like that) to hold my messy hair and… I’m using this ‘hairstyles” pretty much everyday nowadays 😉

image

image

image

Dane techniczne || Technical details:
Wzór || Pattern: 3 Color Cashmere Shawl by Joji Locatelli
Włóczki || Yarns : Malabrigo Sock, Cordovan
kolorLOVE, O rajusiu! Ołówek!
kolorLOVE, Słońcem w twarz
Druty || Needles: 3,75mm Hiya Hiya Sharp

Dzięki za zajrzenie do mnie i do zobaczenia! || Thanks for coming and see you soon!
Ewa

Różowe pseudo-markery i perskie opowieści. || The pink pseudo-stitch-markers and the persian stories.

image

Zakradam się ukradkiem do cośrodowego Wspólnego Czytania i Dziegania z Maknetą. Ale normalnie jest mi aż glupio… Okazuje się bowiem, że mój głupi mózg nie radzi sobie z liczeniem do ośmiu. Próbowałam wydzierać ażurowy fragment mojego 3 Color Cashmere Shawl, ale ośmiooczkowa sekwencja powtarzana kilkaset razy bez żadnych pomyłek – delikatnie rzecz ujmując, skończyło się to kiepsko. Ostatniej soboty miałam kryzys, bo w wyniku pomyłek w poprzednim rzędzie musiałam spruć całą ażurową sekcję. Aby uniknąć tego w przyszłości, postanowiłam użyć markerów, by oznaczyć te sekwencje ośmiooczkowe. Oczywiście nie posiadam dziesiątek markerów, więc spędziłam mniej lub bardziej radosne popołudnie na robieniu małych pętelek z różowej bawełny. Wysiłek się opłacił, gdyż jestem już w połowie ażuru i pilnuję dzielnie liczby oczek co kilka powtórzeń, byle tylko uniknąć prucia 😉

Przechodząc do tematu książek, chciałabym gorąco polecić Wam “Persepolis” autorstwa Marjane Satrapi. W zasadzie nie jest to książka, a komiks. To autobiograficzna powieść graficzna o dorastaniu w nowoczesnej rodzinie w Iranie, który jest szargany rewolucją, wojną i religijnym despotyzmem. Absolutnie poruszające dzieło. Momentami zabawne, momentami przerażające i smutne. Zdecydowanie warte przeczytania, nawet jeżeli nie gustujecie w komiksach.

Do zobaczenia! 🙂
Ewa

||

Well, this is quite embarrassing… I have discovered that counting to 8 is too much of a challenge for my stupid brain. Therefore following a simple lace pattern in my 3 Color Cashmere Shawl with an 8 stitches sequence over few hundred repeats without any mistakes proved to be impossible. Last Saturday I had a veeery grumpy moment when I realised I had some mistakes impossible to save. After ripping back a few rows I decided to do use stitch markers to mark my repeats. Of course, I do not own dozens of markers. Those little pink threads you can see all over my shawl are little loops I made of this cheap cotton yarn 😉 making them was quite painfully tedious, but at least now I can be sure there are no more mistakes. And I count me stitches every few repeats anyway, just to make sure I won’t have to rip back again 😉

As my reading goes, I have just finished ‘Persepolis’ by Marjane Satrapi. It is actually a comic book. It is an autobiographical graphic novel presenting growing up in a modern family in Iran torn by revolution, war and religious pressure. Very touching story. Full of funny stories, full of tragic stories. Heartbreaking at times. If you get this books in your hands you shall not be disappointed.

Cheers! 🙂
Ewa